Obóz na Ural/Dziennik podróży

Z Słoneczko

(Różnice między wersjami)
Linia 6: Linia 6:
: Warszawa (pakowanie) -- Warszawa -Terespol (pociąg: 11:47-15:01) -- Terespol - Brześć -- Brześć- (pociąg: 17:48-
: Warszawa (pakowanie) -- Warszawa -Terespol (pociąg: 11:47-15:01) -- Terespol - Brześć -- Brześć- (pociąg: 17:48-
-
::Dzień rozpoczęcia obozu zagranicznego (a przynajmniej początek dnia) nie jest w żaden sposób nadzwyczajny czy spektakularny. Nawet dla mnie, choć to mój 2gi taki obóz. Zwyczajne wielkie pakowanie rzeczy obozowych i przydzielanie ich zastępom, obklejanie map, wreszcie wyjście do dworca centralnego. Z 2giej zaś strony: to obóz na który wszyscy czekaliśmy, przygotowania trwały od kilku miesięcy. To obóz który zapowiada się.. interesująco;).  
+
::Dzień rozpoczęcia obozu zagranicznego (a przynajmniej początek dnia) nie jest w żaden sposób nadzwyczajny czy spektakularny. Nawet dla mnie, choć to mój 2gi taki obóz. Zwyczajne wielkie pakowanie rzeczy obozowych i przydzielanie ich zastępom (w zależności od obozu i częstości spotykania sklepów, na początku obozu zagranicznego nosi się na plecach średnio 7-10 kilo rzeczy obozowych - sprzętku i jedzenia, nie pamietam już niestety ile tego było na tym obozie). Oprócz pakowania obkleja się także mapy(by nie były do wyrzucenia na po pierwszym deszczu), kseruje dokumenty i wykonuje inne drobne rzeczy. Potem wreszcie przejście do dworca centralnego. Z 2giej zaś strony: to obóz na który wszyscy czekaliśmy, przygotowania trwały od kilku miesięcy. To obóz który zapowiada się.. interesująco;).  
::Wspomnieć jednak należy o toaście… kabanosami! Toaście o poprawę stosunków polsko-rosyjskich (na teren Rosji i zarazem ZBiRu nie wolno wwozić mięsa z polski). Także tuż przed przekroczeniem granicy brzuszki były pełne:D. Poza ‘ucztą’ musieliśmy pieczołowicie wypełniać karty, na których to deklarowaliśmy przewóz co cenniejszych rzeczy (takie przepisy). Okazało się jednak, że celnicy gdy zobaczyli tak dużą grupę machnęli na nas ręką  co by sobie nie robić kłopotu.
::Wspomnieć jednak należy o toaście… kabanosami! Toaście o poprawę stosunków polsko-rosyjskich (na teren Rosji i zarazem ZBiRu nie wolno wwozić mięsa z polski). Także tuż przed przekroczeniem granicy brzuszki były pełne:D. Poza ‘ucztą’ musieliśmy pieczołowicie wypełniać karty, na których to deklarowaliśmy przewóz co cenniejszych rzeczy (takie przepisy). Okazało się jednak, że celnicy gdy zobaczyli tak dużą grupę machnęli na nas ręką  co by sobie nie robić kłopotu.
-
::Nowy pociąg baardzo różnił się od naszego pospiecha - miejsca do leżenia, ładny (bo do Moskwy), mający jednak jedną wadę: nie otwierały się okna! A jak pokazywał ekran: było 270C!
+
::Nowy pociąg baardzo różnił się od naszego pospiecha - miejsca do leżenia, ładny (bo do Moskwy), mający jednak jedną wadę: nie otwierały się okna! A jak pokazywał ekran: było 27 stopni!
-
::Jako że podróż była długa, odbyły się zajęcia z języka rosyjskiego (każdy musiał przez nie przejść, choć niekoniecznie dzisiaj), które prowadził Michał mówiąc tylko po rosyjsku.  
+
::Jako że podróż była długa, odbyły się zajęcia z języka rosyjskiego (każdy musiał przez nie przejść, choć niekoniecznie dzisiaj), które prowadził Michał znający rosyjski. Na tych zajęciach mówił tylko po rosyjsku, co było pewnym utrudnieniem, ale pomagało w nauce tego języka. Bo jak wiadomo - warto znać choć i kilka słów po rosyjsku jadąc do Rosji:).  
; Dzień 2., wtorek, 7.08.2007
; Dzień 2., wtorek, 7.08.2007
: - Moskwa (-9:20) -- Moskwa (zakupy itp., zwiedzanie) -- Moskwa- (pociąg: 19:20-
: - Moskwa (-9:20) -- Moskwa (zakupy itp., zwiedzanie) -- Moskwa- (pociąg: 19:20-
-
::Przed dojazdem do Moskwy odbyły się zajęcia, na których razem z Michałem opowiadaliśmy co fajnego można zobaczyć w Moskwie, jak się po niej poruszać, itp. Dowiedzieliśmy się również, co to jest „sanitarna zona” - toaleta zamykana jest na 1,5 przed Moskwą (i każdym innym większym miastem). Dlaczego - można się domyślić. Była to dla niektórych z nas dość niemiła niespodzianka. W Moskwie dzięki znajomościom (mama jednej z uczestniczek pracuje w ambasadzie polskiej) mogliśmy nasze plecaki zostawić w jednym z mieszkań należących do ambasady, co bardzo nam pomogło. Gdy wymieniliśmy pieniądze (niosłem w pewnym momencie w chlebaku set-tysięcy rubli), każdy zastęp dostał spis tego, co ma kupić, po czym udaliśmy się na zwiedzanie. Co obejrzeć można - odsyłam do przewodników, najlepiej Wiedzy i Życia. Z ciekawostek, czego pewnie w przewodniku się nie znajdzie, w Polsce raczej też nie: ceny w McDonaldzie zmieniają się przeciągu dnia:D.
+
::Przed dojazdem do Moskwy odbyły się zajęcia, na których razem z Michałem opowiadaliśmy co fajnego można zobaczyć w Moskwie, jak się po niej poruszać, itp. Dowiedzieliśmy się również, co to jest „sanitarna zona” - toaleta zamykana jest na 1,5 przed Moskwą (i każdym innym większym miastem). Dlaczego - można się domyślić. Była to dla niektórych z nas dość niemiła niespodzianka. W Moskwie dzięki znajomościom (mama jednej z uczestniczek pracuje w ambasadzie polskiej) mogliśmy nasze plecaki zostawić w jednym z mieszkań należących do ambasady, co bardzo nam pomogło. Gdy wymieniliśmy pieniądze (kupione w Polsce dolary wymieniliśmy na ruble), każdy zastęp dostał spis tego, co ma kupić, po czym udaliśmy się na zwiedzanie. Co obejrzeć można - odsyłam do przewodników, najlepiej Wiedzy i Życia. Z ciekawostek, czego pewnie w przewodniku się nie znajdzie, w Polsce raczej też nie: ceny w McDonaldzie zmieniają się przeciągu dnia:D.
::Moskwa pożegnała nas dość niemiło (choć może były to ‘łzy tęsknoty’ za nami?:P). Otóż gdy przemieszczaliśmy się do dworca zaczął padać deszcz. Na początku był to zwykły deszcz, ale się rozkręcał. Gdy doszliśmy do pociągu porozpadały nam się totalnie mokre kartony z jedzeniem, każdy był przemoczony dosłownie do suchej nitki, nawet widoczność była bardzo ograniczona (w okularach jeszcze bardziej). Od wody podłoga w pociągu zaczęła robić się miękka. Ale harcerz nie z cukru:). Mieliśmy dużo sznurków i rozwiesiliśmy wszystko wzdłuż korytarza w pociągu ku uciesze współpasażerów.
::Moskwa pożegnała nas dość niemiło (choć może były to ‘łzy tęsknoty’ za nami?:P). Otóż gdy przemieszczaliśmy się do dworca zaczął padać deszcz. Na początku był to zwykły deszcz, ale się rozkręcał. Gdy doszliśmy do pociągu porozpadały nam się totalnie mokre kartony z jedzeniem, każdy był przemoczony dosłownie do suchej nitki, nawet widoczność była bardzo ograniczona (w okularach jeszcze bardziej). Od wody podłoga w pociągu zaczęła robić się miękka. Ale harcerz nie z cukru:). Mieliśmy dużo sznurków i rozwiesiliśmy wszystko wzdłuż korytarza w pociągu ku uciesze współpasażerów.
Linia 29: Linia 29:
::Gdy ktoś mówi, że podróż pociągiem po Rosji się dłuży - rozumiem go. Nawet mimo tego, że zaplanowane było na ten dzień trochę zajęć. Chyba chodzi o tę ograniczoną przestrzeń życiową.
::Gdy ktoś mówi, że podróż pociągiem po Rosji się dłuży - rozumiem go. Nawet mimo tego, że zaplanowane było na ten dzień trochę zajęć. Chyba chodzi o tę ograniczoną przestrzeń życiową.
-
::Rano, jako że nie działał nam budzik (choć udało nam się kupić baterię, to działał dużo wolniej - co najmniej po Uralu Polarnym zaczął mi dzwonić budzik, nastawiony poprzedniego dnia na 7 rano), używaliśmy komórki Janka, która nie miała włączonego roamingu.
+
::Oto czym mniej więcej zajmowaliśmy się w pociągu:
-
 
+
::- rozwiązywaniem krzyżówek:D
-
::Co można robić w pociągu:
+
-
::- można rozwiązywać krzyżówki (z Pawłem obliczyliśmy, że rozwiązując 8 na dzień wystarczy ich do końca obozu)
+
::- można się zorientować, że ktoś nam wyjął kiełbasę z koszyka w supermarkecie i nie ma jej razem z nami (wyjął nam raczej przed zapłaceniem, bo nie było jej na paragonie, aczkolwiek nie pamiętam dokładnie)
::- można się zorientować, że ktoś nam wyjął kiełbasę z koszyka w supermarkecie i nie ma jej razem z nami (wyjął nam raczej przed zapłaceniem, bo nie było jej na paragonie, aczkolwiek nie pamiętam dokładnie)
-
::- odsypianie to bardzo dobry wybór
+
::- odsypianiem niedospanych nocy przed obozem
-
::- można czytać książki
+
::- czytaniem książek
-
::- można wyjść z pociągu np. na stacji Kalja i kupić od mieszkańców co tylko dusza zapragnie: pierożki (ciepłe bułki z nadzieniem: rybnym, ziemniaczanym czy kapuścianym), ryby, kwiaty, ogórki małosolne, czerwony agrest i dużo dużo innych rzeczy.
+
::- wyjściem z pociągu np. na stacji Kalja by kupić od mieszkańców co tylko dusza zapragnie: pierożki (ciepłe bułki z nadzieniem: rybnym, ziemniaczanym czy kapuścianym), ryby, kwiaty, ogórki małosolne, czerwony agrest i dużo dużo innych rzeczy.
-
::- można kupić czerwone porzeczki i jak Arek w butelce zmieszać je cukrem(chyba) i mieć napój porzeczkowy:D.
+
::- dalej uczeniem się rosyjskiego
-
::- można jeść sok udający dżem
+
-
::- wybrać się na zajęcia z rosyjskiego lub matematyki wyższej
+
-
::Aczkolwiek to wszystko na dość ograniczonej powierzchni.
+
::Aczkolwiek to wszystko mogło się dziać na dość ograniczonej powierzchni.
Linia 48: Linia 44:
: granica Europy i Azji -- nocleg nad strumieniem Hrabiet-Szor.
: granica Europy i Azji -- nocleg nad strumieniem Hrabiet-Szor.
-
::Nawiązując do poprzedniej wyliczanki: można zapomnieć o Higienie. I nie wiedzieć ile waży. A przypomniała nam o niej pani Prowadnica, mając na myśli to, że śpimy bez poszew (nie wszyscy oczywiście). I wtedy Michał P. zapytał, ile taka Higiena waży.
+
::Z pociągu wyszliśmy po południu, ok. kilometra od umownej granicy Europy i Azji. Na granicy tej stoi wielki słup graniczny, z wielkim globem ziemskim, na którym zaznaczony jest Ural. Wskazuje ten słup również, w którą stronę nalezy się udać by być w Azji a w którą by być w Europie.
-
 
+
-
::Z pociągu wyszliśmy po południu, ok. kilometra od umownej granicy Europy i Azji, gdzie stoi wielki słup graniczny, do którego drogę 4 uczestników obozu w tym ja, pokonaliśmy biegiem.
+
::Przy słupie granicznym odbył się Apel mundurowy - bo niby gdzie jeśli nie tu?!:D To warto powiedzieć, jak nazywał się każdy z zastępów: „Misie polarne”, „N.N.", „Matrioszki pierożki", "Pierogi ruskie" oraz "Jaśnie oświeceni ojcowie imperatorzy wszechrosyjscy ich cesarskie mości cesarze i samowładcy wszechrosyjscy"
::Przy słupie granicznym odbył się Apel mundurowy - bo niby gdzie jeśli nie tu?!:D To warto powiedzieć, jak nazywał się każdy z zastępów: „Misie polarne”, „N.N.", „Matrioszki pierożki", "Pierogi ruskie" oraz "Jaśnie oświeceni ojcowie imperatorzy wszechrosyjscy ich cesarskie mości cesarze i samowładcy wszechrosyjscy"
Linia 56: Linia 50:
::To był bardzo radosny dzień, co było widać na każdym. Bo przecież - zaczyna się Ural:).
::To był bardzo radosny dzień, co było widać na każdym. Bo przecież - zaczyna się Ural:).
-
::Zaczyna się Ural, który jest chłodny, czego można się było spodziewać, jest też jasno dużo dłużej, ze prawie cały czas, czego też można się było spodziewać. I ma też komary, ale jesteśmy na nie przygotowani - mamy moskitiery!
+
::Zaczyna się Ural, który jest chłodny, czego można się było spodziewać, jest też jasno dużo dłużej, ze prawie cały czas, czego też można się było spodziewać. I ma też komary, ale jesteśmy na nie przygotowani - mamy moskitiery.
Linia 63: Linia 57:
: 1. dzień chodzenia: góra Szlem (562m. n.p.m.) -– przekroczenie strumienia Lek-Woz –- trasa wzdłuż strumienia Jelec -- nocleg nad strumieniem Jelec.
: 1. dzień chodzenia: góra Szlem (562m. n.p.m.) -– przekroczenie strumienia Lek-Woz –- trasa wzdłuż strumienia Jelec -- nocleg nad strumieniem Jelec.
-
::Tak, tak, tak! Nareszcie można zacząć dzień od kaszki z mlekiem i z płatkami! Bo jeśli ktoś nie poczuł wczoraj, że zaczęliśmy wędrówkę (a niedużo przeszliśmy), to dziś miał na to namacalny dowód, który jak i soja - jest nieodłącznym elementem obozowania:P.
+
::Tak, tak, tak! Nareszcie można zacząć dzień od kaszki z mlekiem i z płatkami! Bo jeśli ktoś nie poczuł wczoraj, że zaczęliśmy wędrówkę (a niedużo przeszliśmy), to dziś miał na to namacalny dowód. Kaszki, jak i soja na obiad, są nieodłącznym elementem obozowania:P.
-
::Gdy już się zebraliśmy i ruszyliśmy dalej pojawiło się coś, co towarzyszyło nam do samego końca Uralu Północnego: woda w butach. Brała się głównie stąd, że szliśmy cały czas prawie przez mokrą trawę, czasem w sandałach przez rzekę. Co prawda lepsze pary butów wytrzymywały jeszcze, ale one też niedługo dały za wygraną. I tak jak Eskimosi mają wiele określeń na śnieg, my (choć jeszcze nie dziś) zaczęliśmy rozróżniać: przez lekko wilgotny, nasiąknięty wodą, chluptający, do przepełnionego :D. W Polsce nigdy nie przyszło by to nam do głowy.
+
::Gdy już się zebraliśmy i ruszyliśmy dalej pojawiło się coś, co towarzyszyło nam do samego końca Uralu Północnego: woda w butach. Brała się głównie stąd, że szliśmy cały czas prawie przez mokrą trawę, czasem w sandałach przez rzekę. Co prawda lepsze pary butów wytrzymywały jeszcze, ale one też niedługo dały za wygraną. I tak jak Eskimosi mają wiele określeń na śnieg, my (choć jeszcze nie dziś) zaczęliśmy rozróżniać, jak kto ma wilgotny but: przez lekko wilgotny, nasiąknięty wodą, chluptający, do przepełnionego :D. W Polsce nigdy nie przyszło by to nam do głowy.
-
::Tego dnia również zdobyliśmy nasz pierwszy Szczyt: Szlem. Taka górka pełna kamieni;).
+
::Tego dnia również zdobyliśmy nasz pierwszy Szczyt: Szlem.
::Wniosek ogólny: Ural jest piękny. Piękny i dziki.
::Wniosek ogólny: Ural jest piękny. Piękny i dziki.
Linia 75: Linia 69:
: Ural Polarny
: Ural Polarny
: stacjonarny: -- wyprawa na lekko na bezimienny szczyt(1056m. n.p.m.).
: stacjonarny: -- wyprawa na lekko na bezimienny szczyt(1056m. n.p.m.).
 +
 +
::Mimo że na ten dzień była przewidzana zmiana miejsca obozowania, zostaliśmy jednak tutaj. Dlaczego: przez bardzo silny wiart i deszcz. Po prostu gdy długo pogoda sie nie zmieniała, postanowiliśmy zaczekać do jutra, kiedy to warunki do wędrówki mogły by być lepsze. W moim wypadku np. dzień rozpocząl się o godzinie 02:00, gdy namiot pod naporem wiatru zaczął się na mnie kłaść. Myślę że nie tylko ja się wtedy w ten sposób obudziłem.
 +
 +
::Nie wszyscy ten dzień się spędzili na lenieniu się w obozowisku - była też grupka osób, które poszły na bezimienny szczyt, na którym
 +
znaleźli szczątki bodajrze starej stacji badawczej.
 +
 +
::Tego dnia również odkryliśmy, że jeśli soja jest soją mieloną o smaku np. koperku, to jest to soja dobra: nie smakuje ona wtedy jak soja(czyli de facto jak karimata), tylko jak koperek.
; Dzień 7., niedziela, 12.08.2007
; Dzień 7., niedziela, 12.08.2007
: Ural Polarny
: Ural Polarny
: 2. dzień chodzenia: dolina Strumienia Kuz–Ty-Wis -- nocleg nad Strumieniem Marak-ruz (Koniec Świata)  
: 2. dzień chodzenia: dolina Strumienia Kuz–Ty-Wis -- nocleg nad Strumieniem Marak-ruz (Koniec Świata)  
 +
 +
:: Niestety, tego dnia pogoda nie zmieniła się na lepsze - równie mocno wiało. A ponieważ to nie było idealne miejsce na dłuższy pobyt, postanowiliśmy iść dalej.
 +
 +
::Idąc szliśmy cały czas przez sliskie i niebezpieczne skałki (kilka upadków), lub przez teren podmokły - niestety taka jest właściwość tundry - albo pod powierzchnią jest skała albo lód, i woda nie ma w co wsiąkać. Morko było na dole a także od góry - padało prawie cały czas, wiało tak, jakby wiart chciał pokazać jak szybki może być.
 +
 +
::Tego dnia mieliśmy tylko jeden postój - więcej nie chcieliśmy - gdyż człowiek nie chodzi, jest mu jeszcze zimniej, a tego dnia tempetatura naprawdę nam doskwierała.
 +
 +
::Gdy szliśmy już 6 czy 7 godzin, postanowiliśmy poszukać miejsca na rozbicie się - dalsza wędrówka mogła się skończyć bardzo niedobrze. Gdy Arek chciał się przeprawić na drugi brzeg rzeki przy której podjęliśmy tę decyzje - dwa razy przewrócił go wiatr. Suma sumarum rozłożyliśmy z wielkim trudem namioty, zwykle w co najmniej 4osoby - dwie musiały trzymać namiot, by w czasie przyszpilania nie został zdmuchnięty. Niestety na kamienistym podłożu - do wyboru była jeszcze tylko rzeka.
 +
 +
::To naprawdę był Koniec Świata.
; Dzień 8., poniedziałek, 13.08.2007
; Dzień 8., poniedziałek, 13.08.2007
: Ural Polarny
: Ural Polarny
: stacjonarny: wycieczka na lekko na przełęcz Geologów (ca. 900m.n.p.m.)  
: stacjonarny: wycieczka na lekko na przełęcz Geologów (ca. 900m.n.p.m.)  
 +
 +
; Dzień 9., wtorek, 14.08.2007
; Dzień 9., wtorek, 14.08.2007

Wersja z 14:55, 23 mar 2009

Obóz na Ural » Dziennik podróży

Poniżej znajduje się rzeczywisty przebieg obozu, w pewnych aspektach różniący się od zaplanowanego. ;)

Dzień 1., poniedziałek, 6.08.2007
Warszawa (pakowanie) -- Warszawa -Terespol (pociąg: 11:47-15:01) -- Terespol - Brześć -- Brześć- (pociąg: 17:48-
Dzień rozpoczęcia obozu zagranicznego (a przynajmniej początek dnia) nie jest w żaden sposób nadzwyczajny czy spektakularny. Nawet dla mnie, choć to mój 2gi taki obóz. Zwyczajne wielkie pakowanie rzeczy obozowych i przydzielanie ich zastępom (w zależności od obozu i częstości spotykania sklepów, na początku obozu zagranicznego nosi się na plecach średnio 7-10 kilo rzeczy obozowych - sprzętku i jedzenia, nie pamietam już niestety ile tego było na tym obozie). Oprócz pakowania obkleja się także mapy(by nie były do wyrzucenia na po pierwszym deszczu), kseruje dokumenty i wykonuje inne drobne rzeczy. Potem wreszcie przejście do dworca centralnego. Z 2giej zaś strony: to obóz na który wszyscy czekaliśmy, przygotowania trwały od kilku miesięcy. To obóz który zapowiada się.. interesująco;).
Wspomnieć jednak należy o toaście… kabanosami! Toaście o poprawę stosunków polsko-rosyjskich (na teren Rosji i zarazem ZBiRu nie wolno wwozić mięsa z polski). Także tuż przed przekroczeniem granicy brzuszki były pełne:D. Poza ‘ucztą’ musieliśmy pieczołowicie wypełniać karty, na których to deklarowaliśmy przewóz co cenniejszych rzeczy (takie przepisy). Okazało się jednak, że celnicy gdy zobaczyli tak dużą grupę machnęli na nas ręką co by sobie nie robić kłopotu.
Nowy pociąg baardzo różnił się od naszego pospiecha - miejsca do leżenia, ładny (bo do Moskwy), mający jednak jedną wadę: nie otwierały się okna! A jak pokazywał ekran: było 27 stopni!
Jako że podróż była długa, odbyły się zajęcia z języka rosyjskiego (każdy musiał przez nie przejść, choć niekoniecznie dzisiaj), które prowadził Michał znający rosyjski. Na tych zajęciach mówił tylko po rosyjsku, co było pewnym utrudnieniem, ale pomagało w nauce tego języka. Bo jak wiadomo - warto znać choć i kilka słów po rosyjsku jadąc do Rosji:).
Dzień 2., wtorek, 7.08.2007
- Moskwa (-9:20) -- Moskwa (zakupy itp., zwiedzanie) -- Moskwa- (pociąg: 19:20-
Przed dojazdem do Moskwy odbyły się zajęcia, na których razem z Michałem opowiadaliśmy co fajnego można zobaczyć w Moskwie, jak się po niej poruszać, itp. Dowiedzieliśmy się również, co to jest „sanitarna zona” - toaleta zamykana jest na 1,5 przed Moskwą (i każdym innym większym miastem). Dlaczego - można się domyślić. Była to dla niektórych z nas dość niemiła niespodzianka. W Moskwie dzięki znajomościom (mama jednej z uczestniczek pracuje w ambasadzie polskiej) mogliśmy nasze plecaki zostawić w jednym z mieszkań należących do ambasady, co bardzo nam pomogło. Gdy wymieniliśmy pieniądze (kupione w Polsce dolary wymieniliśmy na ruble), każdy zastęp dostał spis tego, co ma kupić, po czym udaliśmy się na zwiedzanie. Co obejrzeć można - odsyłam do przewodników, najlepiej Wiedzy i Życia. Z ciekawostek, czego pewnie w przewodniku się nie znajdzie, w Polsce raczej też nie: ceny w McDonaldzie zmieniają się przeciągu dnia:D.
Moskwa pożegnała nas dość niemiło (choć może były to ‘łzy tęsknoty’ za nami?:P). Otóż gdy przemieszczaliśmy się do dworca zaczął padać deszcz. Na początku był to zwykły deszcz, ale się rozkręcał. Gdy doszliśmy do pociągu porozpadały nam się totalnie mokre kartony z jedzeniem, każdy był przemoczony dosłownie do suchej nitki, nawet widoczność była bardzo ograniczona (w okularach jeszcze bardziej). Od wody podłoga w pociągu zaczęła robić się miękka. Ale harcerz nie z cukru:). Mieliśmy dużo sznurków i rozwiesiliśmy wszystko wzdłuż korytarza w pociągu ku uciesze współpasażerów.
Żegnaj, Moskwo! A przed nami: noc-dzień-noc w pociągu.


Dzień 3., środa, 8.08.2007
-- pociąg --
Gdy ktoś mówi, że podróż pociągiem po Rosji się dłuży - rozumiem go. Nawet mimo tego, że zaplanowane było na ten dzień trochę zajęć. Chyba chodzi o tę ograniczoną przestrzeń życiową.
Oto czym mniej więcej zajmowaliśmy się w pociągu:
- rozwiązywaniem krzyżówek:D
- można się zorientować, że ktoś nam wyjął kiełbasę z koszyka w supermarkecie i nie ma jej razem z nami (wyjął nam raczej przed zapłaceniem, bo nie było jej na paragonie, aczkolwiek nie pamiętam dokładnie)
- odsypianiem niedospanych nocy przed obozem
- czytaniem książek
- wyjściem z pociągu np. na stacji Kalja by kupić od mieszkańców co tylko dusza zapragnie: pierożki (ciepłe bułki z nadzieniem: rybnym, ziemniaczanym czy kapuścianym), ryby, kwiaty, ogórki małosolne, czerwony agrest i dużo dużo innych rzeczy.
- dalej uczeniem się rosyjskiego
Aczkolwiek to wszystko mogło się dziać na dość ograniczonej powierzchni.


Dzień 4., czwartek, 9.08.2007
- pociąg Moskwa - stacja Полярный Урал, Ural Polarny
granica Europy i Azji -- nocleg nad strumieniem Hrabiet-Szor.
Z pociągu wyszliśmy po południu, ok. kilometra od umownej granicy Europy i Azji. Na granicy tej stoi wielki słup graniczny, z wielkim globem ziemskim, na którym zaznaczony jest Ural. Wskazuje ten słup również, w którą stronę nalezy się udać by być w Azji a w którą by być w Europie.
Przy słupie granicznym odbył się Apel mundurowy - bo niby gdzie jeśli nie tu?!:D To warto powiedzieć, jak nazywał się każdy z zastępów: „Misie polarne”, „N.N.", „Matrioszki pierożki", "Pierogi ruskie" oraz "Jaśnie oświeceni ojcowie imperatorzy wszechrosyjscy ich cesarskie mości cesarze i samowładcy wszechrosyjscy"
To był bardzo radosny dzień, co było widać na każdym. Bo przecież - zaczyna się Ural:).
Zaczyna się Ural, który jest chłodny, czego można się było spodziewać, jest też jasno dużo dłużej, ze prawie cały czas, czego też można się było spodziewać. I ma też komary, ale jesteśmy na nie przygotowani - mamy moskitiery.


Dzień 5., piątek, 10.08.2007
Ural Polarny
1. dzień chodzenia: góra Szlem (562m. n.p.m.) -– przekroczenie strumienia Lek-Woz –- trasa wzdłuż strumienia Jelec -- nocleg nad strumieniem Jelec.
Tak, tak, tak! Nareszcie można zacząć dzień od kaszki z mlekiem i z płatkami! Bo jeśli ktoś nie poczuł wczoraj, że zaczęliśmy wędrówkę (a niedużo przeszliśmy), to dziś miał na to namacalny dowód. Kaszki, jak i soja na obiad, są nieodłącznym elementem obozowania:P.
Gdy już się zebraliśmy i ruszyliśmy dalej pojawiło się coś, co towarzyszyło nam do samego końca Uralu Północnego: woda w butach. Brała się głównie stąd, że szliśmy cały czas prawie przez mokrą trawę, czasem w sandałach przez rzekę. Co prawda lepsze pary butów wytrzymywały jeszcze, ale one też niedługo dały za wygraną. I tak jak Eskimosi mają wiele określeń na śnieg, my (choć jeszcze nie dziś) zaczęliśmy rozróżniać, jak kto ma wilgotny but: przez lekko wilgotny, nasiąknięty wodą, chluptający, do przepełnionego :D. W Polsce nigdy nie przyszło by to nam do głowy.
Tego dnia również zdobyliśmy nasz pierwszy Szczyt: Szlem.
Wniosek ogólny: Ural jest piękny. Piękny i dziki.


Dzień 6., sobota, 11.08.2007
Ural Polarny
stacjonarny: -- wyprawa na lekko na bezimienny szczyt(1056m. n.p.m.).
Mimo że na ten dzień była przewidzana zmiana miejsca obozowania, zostaliśmy jednak tutaj. Dlaczego: przez bardzo silny wiart i deszcz. Po prostu gdy długo pogoda sie nie zmieniała, postanowiliśmy zaczekać do jutra, kiedy to warunki do wędrówki mogły by być lepsze. W moim wypadku np. dzień rozpocząl się o godzinie 02:00, gdy namiot pod naporem wiatru zaczął się na mnie kłaść. Myślę że nie tylko ja się wtedy w ten sposób obudziłem.
Nie wszyscy ten dzień się spędzili na lenieniu się w obozowisku - była też grupka osób, które poszły na bezimienny szczyt, na którym

znaleźli szczątki bodajrze starej stacji badawczej.

Tego dnia również odkryliśmy, że jeśli soja jest soją mieloną o smaku np. koperku, to jest to soja dobra: nie smakuje ona wtedy jak soja(czyli de facto jak karimata), tylko jak koperek.
Dzień 7., niedziela, 12.08.2007
Ural Polarny
2. dzień chodzenia: dolina Strumienia Kuz–Ty-Wis -- nocleg nad Strumieniem Marak-ruz (Koniec Świata)
Niestety, tego dnia pogoda nie zmieniła się na lepsze - równie mocno wiało. A ponieważ to nie było idealne miejsce na dłuższy pobyt, postanowiliśmy iść dalej.
Idąc szliśmy cały czas przez sliskie i niebezpieczne skałki (kilka upadków), lub przez teren podmokły - niestety taka jest właściwość tundry - albo pod powierzchnią jest skała albo lód, i woda nie ma w co wsiąkać. Morko było na dole a także od góry - padało prawie cały czas, wiało tak, jakby wiart chciał pokazać jak szybki może być.
Tego dnia mieliśmy tylko jeden postój - więcej nie chcieliśmy - gdyż człowiek nie chodzi, jest mu jeszcze zimniej, a tego dnia tempetatura naprawdę nam doskwierała.
Gdy szliśmy już 6 czy 7 godzin, postanowiliśmy poszukać miejsca na rozbicie się - dalsza wędrówka mogła się skończyć bardzo niedobrze. Gdy Arek chciał się przeprawić na drugi brzeg rzeki przy której podjęliśmy tę decyzje - dwa razy przewrócił go wiatr. Suma sumarum rozłożyliśmy z wielkim trudem namioty, zwykle w co najmniej 4osoby - dwie musiały trzymać namiot, by w czasie przyszpilania nie został zdmuchnięty. Niestety na kamienistym podłożu - do wyboru była jeszcze tylko rzeka.
To naprawdę był Koniec Świata.
Dzień 8., poniedziałek, 13.08.2007
Ural Polarny
stacjonarny: wycieczka na lekko na przełęcz Geologów (ca. 900m.n.p.m.)


Dzień 9., wtorek, 14.08.2007
Ural Polarny
3. dzień chodzenia: Powrót na stację (dolina Sobu): w górę Strumienia Marak-ruz -- do jeziora Marak-ruz -- trasa w dół rzeki Sob -- nocleg nad rzeką Sob.
Dzień 10., środa, 15.08.2007
Ural Polarny, stacja Полярный Урал - Łabytnangi (pociąg: 16:17 (ew. 16:32) - 19:40) -- nocleg w Łabytnangi

Pociąg Workuta-Łabytnangi -- nocleg na dworcu (bez toalet) w Łabytnangi

Dzień 11., czwartek, 16.08.2007
Łabytnangi - Salechard (autobus, prom), Salechard - Oktiabrskoje -- Pieszo do promu, potem taxi i bus do Salechardu -> Statek
Dzień 12., piątek, 17.08.2007
-- dzień i nocleg na statku --
Dzień 13., sobota, 18.08.2007
- Oktiabrskoje -- statek Oktiabrskoje - Priobie -- Priobie - Sierow, nocleg w pociągu.
Dzień 14., niedziela, 19.08.2007
Ural Północny
Pociąg Priobie – Sierow -- autobus Sierow - Siewierouralsk -- ‘autobus’ Siewierouralsk - Bajanowka -- nocleg nad Bajanowką przy strumieniu Zołotuszka.
Dzień 15., poniedziałek, 20.08.2007
Ural Północny
-- przejazd pojazdem drwali do głównego grzebietu pod Sosieinskij Kamień

(954m) -- nocleg na strumieniem Mała Lampa.

Dzień 16., wtorek, 21.08.2007
Ural Północny
-- dzień stały -- wycieczka dla hardcore’owców wzdłuż grzbietu w stronę szczytu Hrebiet (1339m) -- wycieczka zwykła na Sosieinskij Kamień (1204m) --
Dzień 17., środa, 22.08.2007
Ural Północny
-- dzień stały-- wycieczki na lekko na Kazański Kamień (1035m) --
Dzień 18., czwartek, 23.08.2007
Ural Północny
-- zejście do drogi do Bajanowki -- nocleg przy drodze do Bajanowki nad strumieniem Suria.
Dzień 19., piątek, 24.08.2007
Ural Północny
-- do Bajanowki pojazdem drwali część drogi -- nocleg nad Bajanowką przy strumieniu Złotuszka.
Dzień 20., sobota, 25.08.2007
Ural Północny
-- wycieczka na lekko na Kumbę(921m.) --
Dzień 21., niedziela, 26.08.2007
-- przejazd autobusem Bajanowka – Siewierouralsk -- autobus Siewierouralsk - Boksyty -- pociąg Siewierouralsk – Jekaterynburg (nocleg w pociągu).
Dzień 22., poniedziałek, 27.08.2007
Jekaterynburg (-7:04) -- zwiedzanie miasta -- pociąg Jekaterynburg - St. Petersburg(9:34-)
Dzień 23., wtorek, 28.08.2007
-- pociąg --
Dzień 24., środa, 29.08.2007
Sankt Petersburg (-3:40) -- zwiedzanie miasta -- Sankt Petersburg- (pociąg: 19:45-)
Dzień 25., czwartek, 30.08.2007
Wilno (-8:52) -- spacer po mieście -- pociąg Wilno-Warszawa (z przediadką w Szestokai) (pociąg: 11:45-20:41)