Obóz na Ural/Dziennik podróży
Z Słoneczko
(Różnice między wersjami)
Linia 116: | Linia 116: | ||
: Ural Polarny, stacja Полярный Урал - Łabytnangi (pociąg: 16:17 (ew. 16:32) - 19:40) -- nocleg w Łabytnangi | : Ural Polarny, stacja Полярный Урал - Łabytnangi (pociąg: 16:17 (ew. 16:32) - 19:40) -- nocleg w Łabytnangi | ||
Pociąg Workuta-Łabytnangi -- nocleg na dworcu (bez toalet) w Łabytnangi | Pociąg Workuta-Łabytnangi -- nocleg na dworcu (bez toalet) w Łabytnangi | ||
+ | |||
+ | :: Dziesiątego dnia obozu rano, zanim się jeszcze na dobre człowiek rozbudził, czuł się jakoś... inaczej. W namiocie gorąco. Na zewnątrz świeci słońce, chmurek niewiele - jak nie na Uralu!:D Zanim zdążyliśmy ruszyć w drogę, udało się wysuszyć wszystkie lub prawie wszystkie rzeczy(nawet buty!). | ||
+ | |||
+ | :: Pierwszym naszym celem tego dnia była stacja Полярный Урал, z której to mieliśmy dojechać pociągiem do Łabytnangi. Doście do stacji zajęło nam 1,5 godziny, na miejscu zanim przyjechał pociąg zdążyliśmy zjeść obiad, pośpiewankować i ogólnie rozleniwić:). | ||
+ | |||
+ | :: Aż tu nagle niespodzianka: pani pracująca na stacji powiedziała mniej więcej coś takiego: "Wasz pociąg będzie 30min wcześniej, zbierajcie się". Morał na dziś: nie przychodź na pociąg w ostatniej chwili. | ||
+ | |||
+ | :: W pociągu: duszno. Okien nie da się otworzyć, współpasażerowie w większości prawdopodobnie dawno się nie myli, za to niedawno pili. Jechał tym pociągiem również pewien tutejszy policjant, który opowiadał nam o tym, że jest stok(!) narciarski, że zginęli tu w październiku ub.r. ludzie w lawinie, a także o tym, co wydobywają na przełęczy Makar-ruz. | ||
+ | |||
+ | :: Dworzec w Łabytnangi jest bardzo duży, ładny, niedawno odnowiony. Jest w nim ciepło, dużo miejsca, także wiele osób może tu przenowować (jedna grupa ludzi, którzy chyba płynęli obem przy okazji łowiąc ryby, np.). Ma tylko jedną wadę: nie ma w nim czynnej toalety. Ale poza tym jest naprawdę super. | ||
; Dzień 11., czwartek, 16.08.2007 | ; Dzień 11., czwartek, 16.08.2007 | ||
: Łabytnangi - Salechard (autobus, prom), Salechard - Oktiabrskoje -- Pieszo do promu, potem taxi i bus do Salechardu -> Statek | : Łabytnangi - Salechard (autobus, prom), Salechard - Oktiabrskoje -- Pieszo do promu, potem taxi i bus do Salechardu -> Statek | ||
+ | |||
+ | :: Pobudka o 5 rano czasu tutejszego (3 moskiewskiego) nie była najprzyjmniejsza. Czas zbierania umilił nam szef grupy spływającej Obem, wymienionej już wczesniej, który po rozmowie z Olą wręczył jej 3, wędzone, solone, prawdziwe RYBY:D. Po usunięciu z nich łusek i wszelkich ości chętne osoby mogły je zjeść w czasie 2go śniadania - mi osobiście smakowały:). | ||
+ | |||
+ | :: 6-kilometrowy odcinek do przystani w Łabytnangi odbyliśmy pieszo. Tam wsiedliśmy w prom, który przewiózł nas na drugi brzeg, do Salechardu, skąd odpływają statki dalekobieżne. | ||
+ | |||
+ | :: Już w Salechardzie dowiedzieliśmy się, że skończyły sie miejsca na statku "Meteor". Powiedziano nam, że możemy wsiąść na statek o wdzięcznej nazwie "Ojczyzna", który różni się od "Meteora" tym, że płynie jeden dzień dłużej do upatrzonego przez nas miejsca. Na statku długo nie wiadomo było, czy mamy gdzie spać, gdzie są nasze miejsca, itp.(bilety kupowało się na statku, miejsca dostaliśmy do kajut, ale dopiero na następny dzień - tę noc mieliśmy spędzić w najniższej klasie, gdzie panuje wieczny zaduch i gdzie nie dochodzi światło słoneczne. | ||
; Dzień 12., piątek, 17.08.2007 | ; Dzień 12., piątek, 17.08.2007 | ||
: -- dzień i nocleg na statku -- | : -- dzień i nocleg na statku -- | ||
+ | |||
+ | :: Podróż statkiem po jednej z najdłuższych i najszerszych rzek w Rosji z punktu widzenia widoków jest co najmniej monotonna. Zmieniało się niewiele, aczkolwiek zachód słońca był niczego sobie. | ||
+ | |||
+ | :: Podczas tego dnia odbyła się gra ekonomiczno-negocjacyjna "jest król: spuścizna Karola Wielkiego". Więszkość uczestników wciągnęła, co urozmaiciło czas na statku (targi, przekupstwo, dysksusje, monologi, pakty o nieagresji - dla każdego coś miłego). | ||
+ | |||
+ | :: Dodać jeszcze należy, że dla wielu osób podróżujących tym statkiem byliśmy dużą atrakcją turystyczną. | ||
; Dzień 13., sobota, 18.08.2007 | ; Dzień 13., sobota, 18.08.2007 | ||
: - Oktiabrskoje -- statek Oktiabrskoje - Priobie -- Priobie - Sierow, nocleg w pociągu. | : - Oktiabrskoje -- statek Oktiabrskoje - Priobie -- Priobie - Sierow, nocleg w pociągu. | ||
+ | |||
+ | :: Dni na statku były w miarę leniwe - tym razem np. podudka była o 8 rano, zdążyły jeszcze odbyć jedne zajęcia programowe, zanim nasza podróż tym środkiem lokomocji dobiegła końca. | ||
+ | |||
+ | :: W Oktiabrskoje, Piobie i Sierowie głównie zajmowaliśmy się zakupami, głównie jedzeniowymi (sterta rzeczy które kupiliśmy wyglądała naprawdę imponujaco!). Oprócz tego udało się kupić benzynę do kuchenek, i co najważniejsze: bilety aż do Petersburga:). Także jeśli nie wydarzyłoby się nic bardzo niefartownego - powrót mieliśmy 'załatwiony' (bilety do Wilna nie były problemem). | ||
+ | |||
+ | :: Dzień zakończył się w pociągu. | ||
; Dzień 14., niedziela, 19.08.2007 | ; Dzień 14., niedziela, 19.08.2007 | ||
: Ural Północny | : Ural Północny | ||
: Pociąg Priobie – Sierow -- autobus Sierow - Siewierouralsk -- ‘autobus’ Siewierouralsk - Bajanowka -- nocleg nad Bajanowką przy strumieniu Zołotuszka. | : Pociąg Priobie – Sierow -- autobus Sierow - Siewierouralsk -- ‘autobus’ Siewierouralsk - Bajanowka -- nocleg nad Bajanowką przy strumieniu Zołotuszka. | ||
+ | |||
+ | :: | ||
; Dzień 15., poniedziałek, 20.08.2007 | ; Dzień 15., poniedziałek, 20.08.2007 |
Wersja z 15:23, 5 kwi 2009
Obóz na Ural » Dziennik podróży
Poniżej znajduje się rzeczywisty przebieg obozu, w pewnych aspektach różniący się od zaplanowanego. ;)
- Dzień 1., poniedziałek, 6.08.2007
- Warszawa (pakowanie) -- Warszawa -Terespol (pociąg: 11:47-15:01) -- Terespol - Brześć -- Brześć- (pociąg: 17:48-
- Dzień rozpoczęcia obozu zagranicznego (a przynajmniej początek dnia) nie jest w żaden sposób nadzwyczajny czy spektakularny. Nawet dla mnie, choć to mój 2gi taki obóz. Zwyczajne wielkie pakowanie rzeczy obozowych i przydzielanie ich zastępom (w zależności od obozu i częstości spotykania sklepów, na początku obozu zagranicznego nosi się na plecach średnio 7-10 kilo rzeczy obozowych - sprzętku i jedzenia, nie pamietam już niestety ile tego było na tym obozie). Oprócz pakowania obkleja się także mapy(by nie były do wyrzucenia na po pierwszym deszczu), kseruje dokumenty i wykonuje inne drobne rzeczy. Potem wreszcie przejście do dworca centralnego. Z 2giej zaś strony: to obóz na który wszyscy czekaliśmy, przygotowania trwały od kilku miesięcy. To obóz który zapowiada się.. interesująco;).
- Wspomnieć jednak należy o toaście… kabanosami! Toaście o poprawę stosunków polsko-rosyjskich (na teren Rosji i zarazem ZBiRu nie wolno wwozić mięsa z polski). Także tuż przed przekroczeniem granicy brzuszki były pełne:D. Poza ‘ucztą’ musieliśmy pieczołowicie wypełniać karty, na których to deklarowaliśmy przewóz co cenniejszych rzeczy (takie przepisy). Okazało się jednak, że celnicy gdy zobaczyli tak dużą grupę machnęli na nas ręką co by sobie nie robić kłopotu.
- Nowy pociąg baardzo różnił się od naszego pospiecha - miejsca do leżenia, ładny (bo do Moskwy), mający jednak jedną wadę: nie otwierały się okna! A jak pokazywał ekran: było 27 stopni!
- Jako że podróż była długa, odbyły się zajęcia z języka rosyjskiego (każdy musiał przez nie przejść, choć niekoniecznie dzisiaj), które prowadził Michał znający rosyjski. Na tych zajęciach mówił tylko po rosyjsku, co było pewnym utrudnieniem, ale pomagało w nauce tego języka. Bo jak wiadomo - warto znać choć i kilka słów po rosyjsku jadąc do Rosji:).
- Dzień 2., wtorek, 7.08.2007
- - Moskwa (-9:20) -- Moskwa (zakupy itp., zwiedzanie) -- Moskwa- (pociąg: 19:20-
- Przed dojazdem do Moskwy odbyły się zajęcia, na których razem z Michałem opowiadaliśmy co fajnego można zobaczyć w Moskwie, jak się po niej poruszać, itp. Dowiedzieliśmy się również, co to jest „sanitarna zona” - toaleta zamykana jest na 1,5 przed Moskwą (i każdym innym większym miastem). Dlaczego - można się domyślić. Była to dla niektórych z nas dość niemiła niespodzianka. W Moskwie dzięki znajomościom (mama jednej z uczestniczek pracuje w ambasadzie polskiej) mogliśmy nasze plecaki zostawić w jednym z mieszkań należących do ambasady, co bardzo nam pomogło. Gdy wymieniliśmy pieniądze (kupione w Polsce dolary wymieniliśmy na ruble), każdy zastęp dostał spis tego, co ma kupić, po czym udaliśmy się na zwiedzanie. Co obejrzeć można - odsyłam do przewodników, najlepiej Wiedzy i Życia. Z ciekawostek, czego pewnie w przewodniku się nie znajdzie, w Polsce raczej też nie: ceny w McDonaldzie zmieniają się przeciągu dnia:D.
- Moskwa pożegnała nas dość niemiło (choć może były to ‘łzy tęsknoty’ za nami?:P). Otóż gdy przemieszczaliśmy się do dworca zaczął padać deszcz. Na początku był to zwykły deszcz, ale się rozkręcał. Gdy doszliśmy do pociągu porozpadały nam się totalnie mokre kartony z jedzeniem, każdy był przemoczony dosłownie do suchej nitki, nawet widoczność była bardzo ograniczona (w okularach jeszcze bardziej). Od wody podłoga w pociągu zaczęła robić się miękka. Ale harcerz nie z cukru:). Mieliśmy dużo sznurków i rozwiesiliśmy wszystko wzdłuż korytarza w pociągu ku uciesze współpasażerów.
- Żegnaj, Moskwo! A przed nami: noc-dzień-noc w pociągu.
- Dzień 3., środa, 8.08.2007
- -- pociąg --
- Gdy ktoś mówi, że podróż pociągiem po Rosji się dłuży - rozumiem go. Nawet mimo tego, że zaplanowane było na ten dzień trochę zajęć. Chyba chodzi o tę ograniczoną przestrzeń życiową.
- Oto czym mniej więcej zajmowaliśmy się w pociągu:
- - rozwiązywaniem krzyżówek:D
- - można się zorientować, że ktoś nam wyjął kiełbasę z koszyka w supermarkecie i nie ma jej razem z nami (wyjął nam raczej przed zapłaceniem, bo nie było jej na paragonie, aczkolwiek nie pamiętam dokładnie)
- - odsypianiem niedospanych nocy przed obozem
- - czytaniem książek
- - wyjściem z pociągu np. na stacji Kalja by kupić od mieszkańców co tylko dusza zapragnie: pierożki (ciepłe bułki z nadzieniem: rybnym, ziemniaczanym czy kapuścianym), ryby, kwiaty, ogórki małosolne, czerwony agrest i dużo dużo innych rzeczy.
- - dalej uczeniem się rosyjskiego
- Aczkolwiek to wszystko mogło się dziać na dość ograniczonej powierzchni.
- Dzień 4., czwartek, 9.08.2007
- - pociąg Moskwa - stacja Полярный Урал, Ural Polarny
- granica Europy i Azji -- nocleg nad strumieniem Hrabiet-Szor.
- Z pociągu wyszliśmy po południu, ok. kilometra od umownej granicy Europy i Azji. Na granicy tej stoi wielki słup graniczny, z wielkim globem ziemskim, na którym zaznaczony jest Ural. Wskazuje ten słup również, w którą stronę nalezy się udać by być w Azji a w którą by być w Europie.
- Przy słupie granicznym odbył się Apel mundurowy - bo niby gdzie jeśli nie tu?!:D To warto powiedzieć, jak nazywał się każdy z zastępów: „Misie polarne”, „N.N.", „Matrioszki pierożki", "Pierogi ruskie" oraz "Jaśnie oświeceni ojcowie imperatorzy wszechrosyjscy ich cesarskie mości cesarze i samowładcy wszechrosyjscy"
- To był bardzo radosny dzień, co było widać na każdym. Bo przecież - zaczyna się Ural:).
- Zaczyna się Ural, który jest chłodny, czego można się było spodziewać, jest też jasno dużo dłużej, ze prawie cały czas, czego też można się było spodziewać. I ma też komary, ale jesteśmy na nie przygotowani - mamy moskitiery.
- Dzień 5., piątek, 10.08.2007
- Ural Polarny
- 1. dzień chodzenia: góra Szlem (562m. n.p.m.) -– przekroczenie strumienia Lek-Woz –- trasa wzdłuż strumienia Jelec -- nocleg nad strumieniem Jelec.
- Tak, tak, tak! Nareszcie można zacząć dzień od kaszki z mlekiem i z płatkami! Bo jeśli ktoś nie poczuł wczoraj, że zaczęliśmy wędrówkę (a niedużo przeszliśmy), to dziś miał na to namacalny dowód. Kaszki, jak i soja na obiad, są nieodłącznym elementem obozowania:P.
- Gdy już się zebraliśmy i ruszyliśmy dalej pojawiło się coś, co towarzyszyło nam do samego końca Uralu Północnego: woda w butach. Brała się głównie stąd, że szliśmy cały czas prawie przez mokrą trawę, czasem w sandałach przez rzekę. Co prawda lepsze pary butów wytrzymywały jeszcze, ale one też niedługo dały za wygraną. I tak jak Eskimosi mają wiele określeń na śnieg, my (choć jeszcze nie dziś) zaczęliśmy rozróżniać, jak kto ma wilgotny but: przez lekko wilgotny, nasiąknięty wodą, chluptający, do przepełnionego :D. W Polsce nigdy nie przyszło by to nam do głowy.
- Tego dnia również zdobyliśmy nasz pierwszy Szczyt: Szlem.
- Wniosek ogólny: Ural jest piękny. Piękny i dziki.
- Dzień 6., sobota, 11.08.2007
- Ural Polarny
- stacjonarny: -- wyprawa na lekko na bezimienny szczyt(1056m. n.p.m.).
- Mimo że na ten dzień była przewidzana zmiana miejsca obozowania, zostaliśmy jednak tutaj. Dlaczego: przez bardzo silny wiart i deszcz. Po prostu gdy długo pogoda sie nie zmieniała, postanowiliśmy zaczekać do jutra, kiedy to warunki do wędrówki mogły by być lepsze. W moim wypadku np. dzień rozpocząl się o godzinie 02:00, gdy namiot pod naporem wiatru zaczął się na mnie kłaść. Myślę że nie tylko ja się wtedy w ten sposób obudziłem.
- Nie wszyscy ten dzień się spędzili na lenieniu się w obozowisku - była też grupka osób, które poszły na bezimienny szczyt, na którym
znaleźli szczątki bodajrze starej stacji badawczej.
- Tego dnia również odkryliśmy, że jeśli soja jest soją mieloną o smaku np. koperku, to jest to soja dobra: nie smakuje ona wtedy jak soja(czyli de facto jak karimata), tylko jak koperek.
- Dzień 7., niedziela, 12.08.2007
- Ural Polarny
- 2. dzień chodzenia: dolina Strumienia Kuz–Ty-Wis -- nocleg nad Strumieniem Marak-ruz (Koniec Świata)
- Niestety, tego dnia pogoda nie zmieniła się na lepsze - równie mocno wiało. A ponieważ to nie było idealne miejsce na dłuższy pobyt, postanowiliśmy iść dalej.
- Idąc szliśmy cały czas przez sliskie i niebezpieczne skałki (kilka upadków), lub przez teren podmokły - niestety taka jest właściwość tundry - albo pod powierzchnią jest skała albo lód, i woda nie ma w co wsiąkać. Morko było na dole a także od góry - padało prawie cały czas, wiało tak, jakby wiart chciał pokazać jak szybki może być.
- Tego dnia mieliśmy tylko jeden postój - więcej nie chcieliśmy - gdyż człowiek nie chodzi, jest mu jeszcze zimniej, a tego dnia tempetatura naprawdę nam doskwierała.
- Gdy szliśmy już 6 czy 7 godzin, postanowiliśmy poszukać miejsca na rozbicie się - dalsza wędrówka mogła się skończyć bardzo niedobrze. Gdy Arek chciał się przeprawić na drugi brzeg rzeki przy której podjęliśmy tę decyzje - dwa razy przewrócił go wiatr. Suma sumarum rozłożyliśmy z wielkim trudem namioty, zwykle w co najmniej 4osoby - dwie musiały trzymać namiot, by w czasie przyszpilania nie został zdmuchnięty. Niestety na kamienistym podłożu - do wyboru była jeszcze tylko rzeka.
- To naprawdę był Koniec Świata.
- Dzień 8., poniedziałek, 13.08.2007
- Ural Polarny
- stacjonarny: wycieczka na lekko na przełęcz Geologów (ca. 900m.n.p.m.)
- Tego dnia wiało trochę mniej. Tzn. nie był to szczyt naszych marzeń - ponieważ z jednej strony mamy już namioty, które w miarę stoją, z drugiej - na pewno nie zostawiłbym tego dnia czegokolwiek poza namiotem, bo pewnie bym nie znalazł. Najwięcej obrażeń po wczorajszym dniu odniósł namiot, który miał foliowe okienka. Miał - a wczoraj słuch po nich zaginął.
- Rano postanowiliśmy wysłać smsa z telefonu satelitarnego (który na wszelki wypadek wypożyczyliśmy jeszcze w Polsce). Pytaliśmy wtedy znajomego o pogodę, a także napisaliśmy do mamy Kasi wiadomość, którą miała rozesłać wszystkim rodzicom, że pogoda nie najlepsza, ale z nami wszystko dobrze:). Niestety telefon musiał się włączyć w plecaki, gdyż baterii na odebranie wiadomości już nie starczyło:(.
- Znalazło się jednak klika osób, które tego dnia nie chciały spędzić go całego w namiocie. Celem tej wycieczki byla przełęcz Geologów. Nie znaleźliśmy śladów geologów, a to dużo innych rzeczy: pierw śladów po gąsiennicach i duużych oponach, potem usłyszeliśmy jakiś powtarzający się hałas, a gdy dochodziliśmy już na miejsce - zobaczyliśmy małą wioskę robotników: kopiących, wyworzących ziemię i zsypujących ją potem na dół(stąd ten hałas). Jak się później okazało - wydobywali oni chrom (musiało się to bardzo opłacać - cokolwiek co robi się w takim miejscu MUSI się opłacać:P). Oprócz maszyn było też tam mnóstwo butelek po wódce - bo niby co można robić na takim odludzi długimi wieczorami?
- Tego dnia też rozważaliśmy, czy nie warto czasem skrócić obozu. Wtedy wydawało się to dla nas dość realnym rozwiązaniem. Z perspektywy czasu - na szczęście - plan ten nie wszedł w życie.
- Dzień 9., wtorek, 14.08.2007
- Ural Polarny
- 3. dzień chodzenia: Powrót na stację (dolina Sobu): w górę Strumienia Marak-ruz -- do jeziora Marak-ruz -- trasa w dół rzeki Sob -- nocleg nad rzeką Sob.
- Sprawozdanie pogodowe z tego dnia: praktycznie nie padało (czyli pogoda się poprawiła jednak). Mniej wiało, aczkolwiek na tyle, że rzeczy przytroczone do plecaka wysychały bardzo szybko.
- Droga ta tak naprawdę nie wiodła wzdłuż strumienia, tylko zygzakiem - co jakiś czas musieliśmy przechodzić na jego drugą stronę. I o ile za pierwszym razem - przy miejscu naszego obozowiska nie dało się przejść nie mocząc butów, o tyle w miejscu, gdzie na mapie było zaznaczone, że tu jest najszerszy fragment rzeki, udało nam się przejść suchą stopą - woda płynęła pod kamieniami.
- Poza tym pogoda poprawiła się na tyle, że pojawiły się wreszcie piękne widoki:). Bo te góry, o ile pozwolą się oglądać, są naprawdę piękne:).
- Dzień 10., środa, 15.08.2007
- Ural Polarny, stacja Полярный Урал - Łabytnangi (pociąg: 16:17 (ew. 16:32) - 19:40) -- nocleg w Łabytnangi
Pociąg Workuta-Łabytnangi -- nocleg na dworcu (bez toalet) w Łabytnangi
- Dziesiątego dnia obozu rano, zanim się jeszcze na dobre człowiek rozbudził, czuł się jakoś... inaczej. W namiocie gorąco. Na zewnątrz świeci słońce, chmurek niewiele - jak nie na Uralu!:D Zanim zdążyliśmy ruszyć w drogę, udało się wysuszyć wszystkie lub prawie wszystkie rzeczy(nawet buty!).
- Pierwszym naszym celem tego dnia była stacja Полярный Урал, z której to mieliśmy dojechać pociągiem do Łabytnangi. Doście do stacji zajęło nam 1,5 godziny, na miejscu zanim przyjechał pociąg zdążyliśmy zjeść obiad, pośpiewankować i ogólnie rozleniwić:).
- Aż tu nagle niespodzianka: pani pracująca na stacji powiedziała mniej więcej coś takiego: "Wasz pociąg będzie 30min wcześniej, zbierajcie się". Morał na dziś: nie przychodź na pociąg w ostatniej chwili.
- W pociągu: duszno. Okien nie da się otworzyć, współpasażerowie w większości prawdopodobnie dawno się nie myli, za to niedawno pili. Jechał tym pociągiem również pewien tutejszy policjant, który opowiadał nam o tym, że jest stok(!) narciarski, że zginęli tu w październiku ub.r. ludzie w lawinie, a także o tym, co wydobywają na przełęczy Makar-ruz.
- Dworzec w Łabytnangi jest bardzo duży, ładny, niedawno odnowiony. Jest w nim ciepło, dużo miejsca, także wiele osób może tu przenowować (jedna grupa ludzi, którzy chyba płynęli obem przy okazji łowiąc ryby, np.). Ma tylko jedną wadę: nie ma w nim czynnej toalety. Ale poza tym jest naprawdę super.
- Dzień 11., czwartek, 16.08.2007
- Łabytnangi - Salechard (autobus, prom), Salechard - Oktiabrskoje -- Pieszo do promu, potem taxi i bus do Salechardu -> Statek
- Pobudka o 5 rano czasu tutejszego (3 moskiewskiego) nie była najprzyjmniejsza. Czas zbierania umilił nam szef grupy spływającej Obem, wymienionej już wczesniej, który po rozmowie z Olą wręczył jej 3, wędzone, solone, prawdziwe RYBY:D. Po usunięciu z nich łusek i wszelkich ości chętne osoby mogły je zjeść w czasie 2go śniadania - mi osobiście smakowały:).
- 6-kilometrowy odcinek do przystani w Łabytnangi odbyliśmy pieszo. Tam wsiedliśmy w prom, który przewiózł nas na drugi brzeg, do Salechardu, skąd odpływają statki dalekobieżne.
- Już w Salechardzie dowiedzieliśmy się, że skończyły sie miejsca na statku "Meteor". Powiedziano nam, że możemy wsiąść na statek o wdzięcznej nazwie "Ojczyzna", który różni się od "Meteora" tym, że płynie jeden dzień dłużej do upatrzonego przez nas miejsca. Na statku długo nie wiadomo było, czy mamy gdzie spać, gdzie są nasze miejsca, itp.(bilety kupowało się na statku, miejsca dostaliśmy do kajut, ale dopiero na następny dzień - tę noc mieliśmy spędzić w najniższej klasie, gdzie panuje wieczny zaduch i gdzie nie dochodzi światło słoneczne.
- Dzień 12., piątek, 17.08.2007
- -- dzień i nocleg na statku --
- Podróż statkiem po jednej z najdłuższych i najszerszych rzek w Rosji z punktu widzenia widoków jest co najmniej monotonna. Zmieniało się niewiele, aczkolwiek zachód słońca był niczego sobie.
- Podczas tego dnia odbyła się gra ekonomiczno-negocjacyjna "jest król: spuścizna Karola Wielkiego". Więszkość uczestników wciągnęła, co urozmaiciło czas na statku (targi, przekupstwo, dysksusje, monologi, pakty o nieagresji - dla każdego coś miłego).
- Dodać jeszcze należy, że dla wielu osób podróżujących tym statkiem byliśmy dużą atrakcją turystyczną.
- Dzień 13., sobota, 18.08.2007
- - Oktiabrskoje -- statek Oktiabrskoje - Priobie -- Priobie - Sierow, nocleg w pociągu.
- Dni na statku były w miarę leniwe - tym razem np. podudka była o 8 rano, zdążyły jeszcze odbyć jedne zajęcia programowe, zanim nasza podróż tym środkiem lokomocji dobiegła końca.
- W Oktiabrskoje, Piobie i Sierowie głównie zajmowaliśmy się zakupami, głównie jedzeniowymi (sterta rzeczy które kupiliśmy wyglądała naprawdę imponujaco!). Oprócz tego udało się kupić benzynę do kuchenek, i co najważniejsze: bilety aż do Petersburga:). Także jeśli nie wydarzyłoby się nic bardzo niefartownego - powrót mieliśmy 'załatwiony' (bilety do Wilna nie były problemem).
- Dzień zakończył się w pociągu.
- Dzień 14., niedziela, 19.08.2007
- Ural Północny
- Pociąg Priobie – Sierow -- autobus Sierow - Siewierouralsk -- ‘autobus’ Siewierouralsk - Bajanowka -- nocleg nad Bajanowką przy strumieniu Zołotuszka.
- Dzień 15., poniedziałek, 20.08.2007
- Ural Północny
- -- przejazd pojazdem drwali do głównego grzebietu pod Sosieinskij Kamień
(954m) -- nocleg na strumieniem Mała Lampa.
- Dzień 16., wtorek, 21.08.2007
- Ural Północny
- -- dzień stały -- wycieczka dla hardcore’owców wzdłuż grzbietu w stronę szczytu Hrebiet (1339m) -- wycieczka zwykła na Sosieinskij Kamień (1204m) --
- Dzień 17., środa, 22.08.2007
- Ural Północny
- -- dzień stały-- wycieczki na lekko na Kazański Kamień (1035m) --
- Dzień 18., czwartek, 23.08.2007
- Ural Północny
- -- zejście do drogi do Bajanowki -- nocleg przy drodze do Bajanowki nad strumieniem Suria.
- Dzień 19., piątek, 24.08.2007
- Ural Północny
- -- do Bajanowki pojazdem drwali część drogi -- nocleg nad Bajanowką przy strumieniu Złotuszka.
- Dzień 20., sobota, 25.08.2007
- Ural Północny
- -- wycieczka na lekko na Kumbę(921m.) --
- Dzień 21., niedziela, 26.08.2007
- -- przejazd autobusem Bajanowka – Siewierouralsk -- autobus Siewierouralsk - Boksyty -- pociąg Siewierouralsk – Jekaterynburg (nocleg w pociągu).
- Dzień 22., poniedziałek, 27.08.2007
- Jekaterynburg (-7:04) -- zwiedzanie miasta -- pociąg Jekaterynburg - St. Petersburg(9:34-)
- Dzień 23., wtorek, 28.08.2007
- -- pociąg --
- Dzień 24., środa, 29.08.2007
- Sankt Petersburg (-3:40) -- zwiedzanie miasta -- Sankt Petersburg- (pociąg: 19:45-)
- Dzień 25., czwartek, 30.08.2007
- Wilno (-8:52) -- spacer po mieście -- pociąg Wilno-Warszawa (z przediadką w Szestokai) (pociąg: 11:45-20:41)